O reklamie*
Rynek reklamy w internecie pl rośnie szalenie, ale tylko procentowo. Jeden duży klient może zmienić jego obraz wydając pieniądze na kampanię, takie to niedojrzałe. Czy tylko dlatego?
Mam z reklamą w sieci duży problem. Wszystko jest za darmo i jedyny sposób na utrzymanie tego to kasa reklamodawców (rzadko zdarza się treść na tyle unikalna, by ktoś chciał za nią płacić). Widzę jednak, że to co przede wszystkim jest rozumiane jako reklama wzbudza u użytkowników dużą niechęć. Wyskakuje i zasłania treść. Sam gaszę. Ironiczny jest fakt, że właśnie za takimi reklamami stoi największa kasa. Klik.
W każdej porządnej przeglądarce można to zablokować. Nie mówię nawet o blokowaniu popupów, do uniemożliwiania ich automatycznego odpalania przymierza się nawet - zdrowo poniewczasie - M$.
Reklama nie musi od razu prowadzić do zakupu, służy także temu, żebym pamiętał, że jest jakieś piwo królewskie. Co z tego, że nigdy po nie nie sięgnę? Powiedzmy, że rozstrzyganie czy carlsberg czy heineken jest najlepszy na świecie może być przyjemną czynnością. I nieważne, czy może to być żywiec albo tyskie. Grunt, żebym wiedział, że te piwka ciągle gdzieś tam na mnie czekają. Miła dygresja.
O ile nie utrwala mi się wizerunku (co w przypadku bogatych form reklamy - tych zasłaniających - nie działa najlepiej) to można mnie jeszcze informować. I to kolejny aspekt. Bannery rzadko informują, często kuszą i intrygują. Klika człowiek i się zawodzi.
W tym kontekście genialne linki tekstowe (google itp), reklama rozumiana jako nakłady na budowę WWW jako kanału informacji (i łączności z klientami, nie wystarczy przecież być) pewnie wogóle w tych prognozach nie są uwzględnianiane (i wycenie rynku też). Może dlatego, że decydenci nie za bardzo wiedzą, z czym się to je.
Byle błyskało.
*Refleksje powyższe nie są poparte tzw. wiedzą fachową na temat samej reklamy. Mogę wręcz powiedzieć, że nie wiem o co chodzi w tym biznesie. Tak naprawdę ten post był mi potrzebny do testowania bloggera. Przypomniam, że przede wszystkim jestem tutaj
Mam z reklamą w sieci duży problem. Wszystko jest za darmo i jedyny sposób na utrzymanie tego to kasa reklamodawców (rzadko zdarza się treść na tyle unikalna, by ktoś chciał za nią płacić). Widzę jednak, że to co przede wszystkim jest rozumiane jako reklama wzbudza u użytkowników dużą niechęć. Wyskakuje i zasłania treść. Sam gaszę. Ironiczny jest fakt, że właśnie za takimi reklamami stoi największa kasa. Klik.
W każdej porządnej przeglądarce można to zablokować. Nie mówię nawet o blokowaniu popupów, do uniemożliwiania ich automatycznego odpalania przymierza się nawet - zdrowo poniewczasie - M$.
Reklama nie musi od razu prowadzić do zakupu, służy także temu, żebym pamiętał, że jest jakieś piwo królewskie. Co z tego, że nigdy po nie nie sięgnę? Powiedzmy, że rozstrzyganie czy carlsberg czy heineken jest najlepszy na świecie może być przyjemną czynnością. I nieważne, czy może to być żywiec albo tyskie. Grunt, żebym wiedział, że te piwka ciągle gdzieś tam na mnie czekają. Miła dygresja.
O ile nie utrwala mi się wizerunku (co w przypadku bogatych form reklamy - tych zasłaniających - nie działa najlepiej) to można mnie jeszcze informować. I to kolejny aspekt. Bannery rzadko informują, często kuszą i intrygują. Klika człowiek i się zawodzi.
W tym kontekście genialne linki tekstowe (google itp), reklama rozumiana jako nakłady na budowę WWW jako kanału informacji (i łączności z klientami, nie wystarczy przecież być) pewnie wogóle w tych prognozach nie są uwzględnianiane (i wycenie rynku też). Może dlatego, że decydenci nie za bardzo wiedzą, z czym się to je.
Byle błyskało.
*Refleksje powyższe nie są poparte tzw. wiedzą fachową na temat samej reklamy. Mogę wręcz powiedzieć, że nie wiem o co chodzi w tym biznesie. Tak naprawdę ten post był mi potrzebny do testowania bloggera. Przypomniam, że przede wszystkim jestem tutaj
2 Comments:
No zaraz zaraz, czy zywiec czy tyskie - tutaj jest ogromna róznica pomiędzy jednym a drugim. Chodz teraz moze cos sie zmieni, jak Jan Kulczyk
sprzedał Tyskie SAbmillerowi - jest nadzieja ;)
No no. Posty z 2004 roku ciągle żyją.
Prześlij komentarz
<< Home